• Inka we wspomnieniach

        •  

          Łaziła po drzewach lepiej od nas, chłopaków - wspomina Bruno Tymiński – Była zawsze roześmiana, skora do zabawy. Najbardziej lubiła zabawy w chowanego. A na wsi dobrych kryjówek nie brakowało.

           

          Dankę nazywano po sienkiewiczowsku  - Hajduczkiem. Kiedy dziewczynka miała cztery lata dorwała się do tatowej dubeltówki, która wystrzeliła. Nic jej się nie stało, ale potem przez długie lata bała się broni.

           

          Pewnego ranka wyprowadziła ze stajni konia, wdrapała się  na płot, wskoczyła   na grzbiet i pojechała na oklep do szkoły. Pewnie nikt by nawet nie zauważył, gdyby nie to, że konia niestarannie przywiązała. Poszedł w szkodę u żydowskiego gospodarza. Ten wziął go na uzdę i poprowadził do leśniczego Siedzika lamentując na cały głos.

           

          20 listopada 1942r. gestapo aresztowało mamę Danusi. Po brutalnym śledztwie Eugenia zachorowała na tyfus, wyszła z choroby, ale została w szpitalu do pomocy. Tam z daleka mogły zobaczyć ją córki kiedy przynosiły paczki. Danka do matki często chodziła na piechotę – ponad 80 km w jedną stronę. Na bilet nie miała. „Pamiętam, że Danka kiedyś dotarła do nas przed wieczorem – opowiada starsza pani spod Narewki – moja matka ją nakarmiła, nalała wody do miski, żeby wymoczyła nogi. Były tak spuchnięte, że z trudnością zdjęła buty”.

           

          Mieszkałyśmy na jednej ulicy. Była taką przywódczynią dla dziewczynek  z okolicy. Ciągle mówiła o Polsce, walce, patriotyzmie. A my słuchałyśmy  i patrzyłyśmy w nią jak w obraz. Ona się niczego nie bała.

           

          Pamiętam ją, wspaniała dziewczyna. Wyglądała bardzo dorośle, nikt by nie powiedział, że miała tylko 16 lat – wspomina „Inkę”  Lidia Lwow pseudonim „Lala”.

           

          Nie znajdziemy „Inki” w rozkazach „Łupaszki”, w których rozdawał awanse  i przedstawiał do odznaczeń, choć koledzy z brygady, którzy przeżyli, wspominają ją w samych ciepłych słowach – po prostu robiła,  co do niej należało.

           

          Była bardzo lubiana za skromność, a jednocześnie hart i pogodę ducha. Znosiła trud z równą chłopcom, a niekiedy bardziej zadziwiającą wytrzymałością, zwłaszcza psychiczną – napisał o „Ince” jej dowódca „Leszek”.